Przejdź do głównej zawartości

Warszawa- miasto bez przestrzeni publicznej

Centrum Wawy
Ostatnio wysłuchuję różnych żali na temat Warszawy jako miasta. Moi znajomi porównują je z Wrocławiem, masowo utyskując iż Warszawa jest biedna, brzydka, że brak jest rozrywek, ruchu, rotacji ludzi.
Warszawa jest miastem iście dziwacznym. Za każdym razem ilekroć opuszczam Pałac Kultury i Nauki, nie mogę się nadziwić nieudolności warszawskich elit dzięki którym w sercu miast straszą parkingi i zabudowa typowa dla przedmieść biednych miast amerykańskich.


Bo Warszawa właśnie taka jest- bezładna, bałaganiarska. Nikt tu nie sprząta w sensie urbanistycznym. Pokazuje to wg mnie że cała "wierchuszka" tego miasta to osoby które nie ogarniają. Nie ogarniają przypuszczalnie nawet papierów na swoim biurku, o mieście nie mówiąc.

Patrząc na Warszawę widzę jej elity. Widzę ludzi, którzy tylko pracują, nie potrafią się jednak cieszyć owocami tej pracy, nie potrafią się bawić. Na imprezach nieco tylko więcej ludzi niż w polskich prowincjonalnych polskich miasteczkach. Wieczorami na chodnikach spaceruje mniej ludzi niż w byle większym polskim mieście.

Widzę elity które nie mają za grosz poczucia estetyki. Większość Warszawy przeraża- dziurawe chodniki, chaos urbanistyczny, księżycowy krajobraz ruder i, kiosków i wieżowców. Centrum wygląda jak przedmieście. Piesi mają swoje miejsce tylko w przejściach podziemnych. W mieście brakuje nawet jakiegoś głównego placu, takiego jak rynek w innych miastach. Rolę ryneczku dwumilionowej aglomeracji pełni wybrukowany dołek przy wejściu do stacji metra centrum. Tutaj coś się dzieje.



 Warszawski "Rynek Główny"







Widzę elity które nigdzie nie podróżują. Ot, takie prowincjonalne przemądrzałki które nie widziały że w Berlinie jest S-bahn, ścieżki rowerowe, ładne place a nie same parkingi jak w Warszawie. To dlatego Warszawa jest taka zacofana- tutejsze elity nic chyba w życiu nie widziały. Lot z Warszawy do Pragi czy Budapesztu to lot z azji do Europy. Różnice są bowiem tak duże.

Widzę elity które miasto odbierają przez pryzmat swojego zadka przyklejonego do siedzenia samochodu. To miasto przez które się przejeżdża bez zatrzymania, i słusznie- nie ma się po co tu zatrzymywać. Ci ludzie, którzy przejeżdżają, chyba nigdy nie żyli w prawdziwym mieście, w którym ludzie są zżyci, tworzą wspólnotę, rozmawiają ze sobą na ulicach.

W ogóle brak tu bowiem przestrzeni publicznej, takiej w której możemy siąść, porozmawiać, pogadać, powoduje że nie ma ducha miejsca. W moim rodzinnym mieście ludzie spotykają się w centrum miasta, rozmawiają. Tutaj nie zauważyłem w centrum miasta takiego miejsca spotkań, a mieszkam w samiutkim centrum Warszawy.

To dlatego tutaj nie ma w ogóle miejskiego życia- przestrzeń publiczna jest może w centrach handlowych, ale nie w centrum miasta. To nie jest jakieśtam polskie miasto w którym na deptaku mogę sobie skakać na rowerze. Tu deptakiem jest jedna mało ważna ulica- Chmielna. To jakiś absurd, tak źle ze strefą pieszą nie ma chyba nigdzie na tym kontynencie ani chyba nawet w tym kraju.

Wrocław czy Kraków przy Warszawie jawi się metropolią. To dotamtąd wynoszą się ludzie alternatywni, dla których ważniejsze jest wygodne życie od nieco większej kasy. Tam jest nieporównywalnie większe niż w Warszawie życie nocne. Warszawa nie ma nawet typowego centrum miasta, są za to różne zagłębia 2-3 malutkich klubów obok siebie i to wszystko.

W Warszawie jest tanio, jak donoszą różne gazety, ponoć najtaniej w kraju. Wątpliwa to zaleta w mieście estetycznej tandety i megawiochy. Obawiam się że nasza stolica powinna być raczej powodem wstydu dla mieszkańców tego kraju. Sądzę że obraz tego miasta wśród jego mieszkańców jest bardzo wypaczony dzięki propagandzie różnych mediów i napuszonym jak balony różnym "ważnym głowom" które w istocie niezbyt wiele widziały. Brak tu w ogóle samokrytyki, ja jej nie widzę.

 (rf)

Komentarze